Mecz był taki: Gała+Unek - Tokar+Koszek.
Był to najdziwniejszy mecz, jaki graliśmy. Zakończył się on wynikiem 6:1 dla Tokara i Koszka. Unek w tym meczu najwyraźniej oszalał. Gdy tylko dostał piłkę pod nogi od razu walił distance-szota na pałe. Za zwyczaj piłka w takich sytuacjach wylatywała na aut. Mecz zaczął się od gola dla nas. Dostałem górną piłkę od Tokara na lewe skrzydło, przyjęcie na klate, kiwnąłem lekko Gałe i strzał po ziemi w prawy róg bramki. Następnie dwie bramki dla nas padły po dwóch identycznych akcjach. Tokar puszcza mi długą piłkę na środek boiska, ja kiwam Gałę i strzelam mocno w środek bramki. Po tej akcji Gała już sobie odpuścił obronę i cały czas stał pod naszą bramką licząc na łud szczęścia. Następnie na 4:0 strzelił Tokar z distance-szota. Wreszcie szczęście uśmiechnęło się do gały. Unek (znowu) bezmyślnie strzela spod własnej bramki, jednak trafia w stęgiego, który pakuje piłkę do pustej bramki. Na 5:1 wynik ustalił Koszek strzelając z całej siły z wolej w dolny róg bramki po górnym podaniu Tokara. Następnie piłkę na aut wywala Gała, Koszek wrzuca z pod klatki schodowej (ok. 5-6 metrów za boiskiem), Tokar lekko strzela z bani, jednak łapie Unek, który zaraz potem szowu wywala piłkę na aut prubując strzelić z dystansu. Wynik meczu ustalił Koszek po dwójkowej akcji i dokładnym podaniu Tokara.
Bramki:
Koszek 5
Tokar 1
Gała 1
Offline
Jedyną śmieszną rzeczą podczas tego meczu byłeś ty, a bramke strzeliłeś tylko dzięki mojej dobrej interwencji (która nie była tylko kolejnym bezmyślnym distance-schootem koszku-sroszku )
Offline
Na szczęście gała już poszedł oglądać mecz więc ostatnie słowo będzie należeć do mnie a wracają do meczu to możemy go dokończyć ( jeśli to prawda i o ile sobie czegoś nie ubzdurałeś Dawidzie )
Offline